Podróż z Gdyni do Elbląga pociągiem POLREGIO zajmuje niecałe dwie godziny i ma on tę przewagę nad autem, że w tym czasie można czytać książki, na które często nie ma czasu w tygodniu, lub beztrosko przez okno można podziwiać Żuławy. Dojechać do Elbląga pociągiem można nie tylko z Gdyni, ale też z wielu innych miast i miejscowości.
Wystarczy tylko sprawdzić rozkład. Elbląg odkryliśmy z Maćkiem któregoś ciepłego weekendu, gdy szukaliśmy atrakcji do zwiedzania, ale nie chciało nam się jechać zbyt daleko.
Od razu po powrocie dobrze wiedzieliśmy, że do miasta, w którym dotknęliśmy historii, zimnych form przestrzennych i nosa Piekarczyka, możemy spokojnie wysyłać rodziny z dziećmi. A tym, którzy dodatkowo kochają rowery, polecać szlaki rowerowe Parku Krajobrazowego Wysoczyzny Elbląskiej.
Spacer po odbudowanej niedawno Starówce Elbląga, którą pod koniec II wojny światowej w ok. 80% zniszczyły wojska radzieckie, zakończyliśmy na wystawie w Muzeum Archeologiczno-Historycznym. Ze zdumieniem przenieśliśmy się do zburzonego świata. Prawie czuliśmy, jak pod stopami chrzęści nam szkło z rozbitych szyb, a gdy dotknęłam rumowisk i gruzu, żeby sprawdzić, czy są prawdziwe, chropowata powierzchnia odcisnęła mały ślad na mojej ręce. Zrujnowane miasto przemówiło. Samo było bohaterem tej opowieści i snuło ją tak wiarygodnie i namacalnie, że nie mogliśmy oprzeć się wrażeniu, że oto cofnęliśmy się w czasie. Po tej wizycie musieliśmy ochłonąć, więc szybko wyszliśmy na ulicę, przeszliśmy przez tajemniczą Ścieżkę Kościelną i powędrowaliśmy w kierunku Bramy Targowej, której pilnował legendarny piekarczyk.
Legenda, w której ponoć jest ziarnko prawdy, głosi, że to właśnie on swoją łopatą do wyciągania chleba z pieców przeciął liny kraty, ta nagle opadła w bramie i w ten sposób ocaliła Elbląg przed nacierającymi Krzyżakami. Ufff… o mały włos. Podobno dziś turyści „na szczęście” pocierają nos figury naszego bohatera. Nie jestem zabobonna i w pocieranie żadnego nosa na szczęście nie wierzę, ale z ciekawości ja również go dotknęłam.
Swoją drogą, zmysł dotyku przydaje się w Elblągu na każdym kroku, choćby w przypadku stalowych form przestrzennych, wpisanych na stałe w krajobraz Elbląga. Z daleka niektóre wyglądają tak, jakby człowiek miał się o nie pokaleczyć. Pierwsze metalowe rzeźby stanęły w mieście w latach 60-tych, po zakończeniu Biennale Form Przestrzennych. Były efektem współpracy pomysłodawcy wydarzenia Gerarda Kwiatkowskiego, zaproszonych artystów i elbląskich Zakładów Mechanicznych Zamech. Zamech dał artystom materiał, w zamian za co, artyści mieli stworzyć formy przestrzenne i przekazać je miastu. Od tamtego czasu elblążanie i turyści robią sobie zdjęcia z nietypowymi formami, dotykają ich i pobudzają swoją wyobraźnię. Niektórzy zadają sobie pytanie, ile to żelastwo kosztowałoby w skupie… Reakcje bywają skrajne, ale przecież chyba o to chodzi artystom?
Maciej nie jest miłośnikiem sztuki. On woli rzeczy bardziej namacalne. Z metalowych przedmiotów raczej wybierze rower, który można zapakować do pociągu do Elbląga, i zaproponuje rajd po Wysoczyźnie Elbląskiej. Przejedzie kilkanaście kilometrów z Elbląga, żeby z przestrzeni miejskiej przenieść się w otoczenie drzew i szumiących potoków, zwłaszcza w rezerwatach przyrody „Buki Wysoczyzny Elbląskiej” czy „Dolina Stradanki”. Być może skusi się, żeby zsiąść tu z roweru i przytulić się do chropowatej kory drzewa albo położyć na chłodnej ziemi, choć to do niego takie niepodobne...
Pewnie zaproponuje, żeby z Elbląga prostą drogą dojechać do miejscowości Łęcze, gdzie właśnie obracają się w ruinę ostatnie na tym terenie domy podcieniowe. Stamtąd ruszy dalej do Kadyn i jeszcze dalej – do Tolkmicka, małego portowego miasteczka położonego na samym południowym brzegu Zalewu Wiślanego. Bo tam, na plaży w Tolkmicku czeka na każdego z Was upragniony i zasłużony odpoczynek. Idealny na zakończenie ciepłego weekendu, na który możesz dojechać pociągiem POLREGIO z Gdyni do Elbląga.
Kasia i Maciej Marczewscy
autorzy bloga "Ruszaj w Drogę!"