Jak długo potraficie działać niczym dobrze naoliwiona maszyna, tak bez przerwy? Nadmiar obowiązków, czy życie w codziennym biegu, sprawnie pomagają zapomnieć o własnych potrzebach. Naszej uwadze zaczyna umykać fakt, że każda osoba co jakiś czas potrzebuje wytchnienia. Przeniesienia się w miejsce, które przez krótką chwilę stanie się małą arkadią. Moją jest polskie morze.
Jak długo potraficie działać niczym dobrze naoliwiona maszyna, tak bez przerwy? Nadmiar obowiązków, czy życie w codziennym biegu, sprawnie pomagają zapomnieć o własnych potrzebach. Naszej uwadze zaczyna umykać fakt, że każda osoba co jakiś czas potrzebuje wytchnienia. Przeniesienia się w miejsce, które przez krótką chwilę stanie się małą arkadią. Moją jest polskie morze.
Usłyszałam dźwięki rozbijających się fal. Mimo, że uderzał we mnie chłody wiatr, nie czułam zimna. Postawiłam pierwsze kroki na piasku, który masował bose stopy. Z sekundy na sekundę byłam coraz bliżej. W końcu na tyle blisko, by dotknąć palcami wody. Przystanęłam na chwilę, mocząc nogi w Bałtyku. Początkowa niepewność zamieniła się w ulgę. Poczułam się, po prostu, szczęśliwa.
Byłam pod wrażeniem, że w tak szybkim tempie potrafiłam zapomnieć o tym, co męczyło głowę, choć przez dłuższy czas nie chciało przestać tego robić. Po kilkunastu minutach, spędzonych na spacerowaniu nad brzegiem, złe myśli nie powróciły. Morze pozwoliło mi się prawdziwie uspokoić, powiedzieć sobie: stop. Do dzisiaj jestem mu za to wdzięczna i lubię tam wracać, do mojego przyjaciela.
To była spontaniczna wycieczka, takie są najlepsze. Niestety, nie mieszkam w jednej z nadmorskich miejscowości i nie mogę pozwolić sobie na częste wyjazdy. Po powrocie do domu, zaczęłam zastanawiać się – dlaczego akurat morze potrafiło dać mi spokój, którego nie umiałam znaleźć dookoła?
Nagle przywołałam w pamięci obraz małej siebie, budującej babki z piasku, albo przeskakującej przez przybrzeżne fale. Razem z rodziną, staraliśmy się tak spędzać – moje
i brata, dziecięce wakacje. Co więcej, to właśnie na jednej z plaż stawiałam swoje pierwsze kroki osiemnaście lat temu.
Uważam, że w poszukiwaniu własnej szczęśliwej krainy warto zapytać wewnętrzne dziecko, czy ma jakąś propozycję. Może okazać się nią miejsce, w którym już było, albo to, które zawsze chciało zobaczyć. Spełnianie takich dziecięcych marzeń, oprócz satysfakcji
i przyjemności podróżowania, potrafi pomóc w poznaniu siebie oraz swoich potrzeb.
Szukanie, doświadczanie oraz inspirowanie. Właśnie to jest najpiękniejsze w podróżach. Świat jest na tyle duży, aby każdy człowiek mógł znaleźć swój kąt. Niektórzy posiadają go oddalonego o kilkaset kilometrów, inni – mają na wyciągnięcie ręki, nie wiedząc o tym. Same poszukiwania stają się ciekawym, ekscytującym doświadczeniem. Nawet jeśli nie przyniosą oczekiwanych skutków, po drodze może wydarzyć się coś, co zmieni nasz punkt widzenia i zapali światełko w tunelu.