Tegoroczny karnawał, zapoczątkowany jak co roku 6 stycznia w Święto Trzech Króli, właśnie dobiega końca. Przed nami ostatnie dni rozpusty przed Wielkim Postem, który rozpocznie się w Środę Popielcową. Jeśli nie macie jeszcze pomysłu, jak spędzić ostatki w tym roku, to zapraszamy Was w wirtualną podróż po Polsce, w której sprawdzimy jakie tradycje końca karnawału były i są kultywowane w naszym kraju. Będziemy czerpać z historii, kultury i kuchni regionów, a wszystko po to, by w najbliższych dniach bawić się i jeść jak najlepiej. Zaczynamy!
Nim się jednak na dobre rozpędzimy, to zajrzyjmy w karty historii. Pierwsze wzmianki o hucznych obchodach karnawału w Polsce, a szczególnie o jego ostatnich dniach, pojawiły się w XVII wieku. W pałacach królewskich, wielkopańskich rezydencjach i na szlacheckich dworach wyprawiano uczty i wystawne bale maskowe. Stoły uginały się tam pod masą pysznego jedzenia, a jedną z największych atrakcji były kuligi, którymi szlachta, przy dźwiękach muzyki, jeździła od dworu do dworu. Najbardziej huczne zabawy odbywały się jednak na wsiach, w chłopskich zagrodach i karczmach. Tam, przy suto zastawianych stołach, odbywały się wesołe potańcówki, które trwały po kilka dni. Również
na wsiach można było spotkać tzw. maszkary zapustne. Uczestnicy tej zabawy przebierali się za ludzkie postaci - Żydów, Cyganów lub dziadów, a także za zwierzęta - niedźwiedzie, konie, kozy i bociany. Odwiedzali gospodarstwa, w których odgrywali scenki licząc na drobne podarki od mieszkańców. Robili przy tym bardzo dużo hałasu mając nadzieję, że swoim zachowaniem przywołają wiosnę, budząc przyrodę do życia.
A skąd wzięła się tradycja tłustego czwartku, który tydzień ostatkowy rozpoczyna? Jego geneza wcale nie jest związana z tradycją chrześcijańską i Wielkim Postem. Już w czasach pogańskich tłusty czwartek był dniem, w którym świętowano. Symbolizował odejście zimy i nadejście wiosny. Ucztowanie polegało wtedy na spożywaniu tłustych potraw (głównie mięs) i piciu dużych ilości wina. Zagryzkę stanowiły zaś pączki ze słoniną wypiekane z ciasta chlebowego. Dopiero około XVI wieku w Polsce pojawił się zwyczaj jedzenia pączków w wersji słodkiej. Wiązała się z tym też pewna tradycja – podczas zapustu w niektórych pączkach ukrywano orzechy – ten kto trafił na taki szczęśliwy pączek miał cieszyć się powodzeniem i dostatkiem. O ile tradycja jedzenia pączków w ostatni czwartek karnawału jest współcześnie obchodzona w całej Polsce, to w niektórych regionach naszego kraju nadal kultywowane są pewne ostatkowe zwyczaje, o których mogliście nie słyszeć.
Mieszkańcy południa Polski powinni kojarzyć zabawę karnawałową o nazwie babski comber. Jej nazwa wywodzi się od nazwiska okrutnego burmistrza Krakowa, który podczas swoich rządów szczególnie dręczył przekupki – nakładał na nie wysokie kary, przeklinał je, a nawet targał za włosy. Gdy Comber w końcu umarł, a było to w czwartek przed Środą Popielcową, w mieście wybuchła ogromna radość – tańczono, śpiewano i ucztowano, powtarzając ten zwyczaj później co roku. Zawsze w tłusty czwartek handlarki krakowskie urządzały "babski comber", podczas którego przemierzały miasto w głośnym korowodzie polując na mężczyzn. Ci przystojni mogli się wykupić buziakiem, zaś ci mniej urodziwi przywiązywani byli do kloca drewna i okrzykiwani mianem combra. Oczywiście, w tej formie tradycja nie przetrwała do dziś, ale na południu Polski nadal używa się określenia „babski comber” w odniesieniu do spotkań organizowanych wyłącznie w kobiecym gronie. Na współczesnych babskich combrach panie nie tylko śpiewają i plotkują, ale przede wszystkim doskonale się bawią.
Podkoziołek to natomiast tradycja znana w Wielkopolsce i na Kujawach. Dzień ten obchodzony jest w ostatni wtorek karnawału, a nazwa jego pochodzi od kozła, który według ludowych wierzeń symbolizował witalność. Tego dnia wioski przemierzał kolorowy orszak kawalerów ze słomianą kukłą kozy ciągnioną na wózku. Zatrzymywali się oni przed domami panien i nawoływali do wspólnej zabawy. Głównym punktem uroczystości ostatkowych była zabawa w karczmie, w której prym wiodły właśnie panny na wydaniu. Współcześnie, we wtorek przed Środą Popielcową, nadal w niektórych miejscowościach można spotkać przebierańców z kozłem. W większości imprezy ostatkowe przeniosły się jednak do klubów, dyskotek i na domówki. Niestety, w tym roku podkoziołek upłynie Wielkopolanom na zabawie w mniejszym gronie. Tradycję można jednak podtrzymać kulinarnie, przygotowując pyszne jedzenie na tę ostatnią noc karnawału.
Jeśli jesteśmy już przy ostatkowych specjałach kulinarnych, to nie możemy nie wspomnieć o śledziku. Ryba ta, pod różnymi postaciami, gości na stołach Polaków podczas ostatniej kolacji przed Środą Popielcową. Tradycyjnie, posiłek ten, nazywany podkurkiem, składał się z jaj, mleka i śledzi. Miał on symbolizować przejście od tłustych, bogatych, mięsopustnych potraw do kuchni postnej, która będzie obowiązywać przez 40 dni Wielkiego Postu, aż do Wielkanocy.
Mamy nadzieję, że zainspirowaliśmy Was do kultywowania tradycji ostatkowej w swoich domach. Od tłustego czwartku do „śledzika” możecie sobie pofolgować i poszaleć chociażby kulinarnie. Pączki, chruściki, faworki, śledziki – w Internecie znajdziecie mnóstwo przepisów na te specjały. Ich rodzinne przygotowywanie na pewno przysporzy Wam wiele radości. A jeśli lubicie bale karnawałowe, w tym roku możecie urządzić je we własnym domu. Bo dlaczego by nie spędzić ostatniego weekendu karnawału w stroju księżniczki lub Batmana? Ogranicza Was tylko wyobraźnia. Życzymy udanej zabawy ostatkowej!